poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział 37

Jęknęłam, gdy coś ciężkiego zwaliło się na mój brzuch. Otworzyłam jedną powiekę i w tej samej chwili zostałam uderzona poduszką po twarzy.
- No chyba Cię porąbało! - wrzasnęłam, całkowicie się wybudzając. Harry siedział na mnie okrakiem, śmiejąc się głośno. - Obudzisz dziecko. - warknęłam. Chłopak zignorował mnie, odrzucił poduszkę na bok i zaczął łaskotać. Jako, że byłam na to bardzo wrażliwa, już po chwili nie mogłam oddychać. Ostatkiem sił zepchnęłam z siebie tego idiotę i wyskoczyłam szybko z łóżka, bojąc się, że znów mnie dopadnie.
Natomiast Harry wręcz zginał się w pół ze śmiechu na pościeli.
- Jesteś chyba najśmieszniejszą osobą jaką znam. - wysapał.
Założyłam wściekła ręce przed sobą.
- No albo może najlepszą do denerwowania. - wypuścił kolejną salwę śmiechu.
- Przegiąłeś, Styles! - sięgnęłam za siebie i wylałam na bruneta dzbanek pełen wody.
Znieruchomiał w jednej chwili. Miał całe mokre włosy i tors.
- To jest lodowate! - wydusił. Teraz ja miałam ubaw, obserwując go zakopującego się w warstwach kołdry, żeby się ogrzać.
- Oj, Harry.. - weszłam ponownie na kanapę i próbowałam się do niego jakoś dobrać. - Nie obrażaj się, okej?
Wynurzył głowę spod pościeli. Przez jego loki, teraz proste i przyklejające się do twarzy, wyglądał jak mały piesek. Zachichotałam.
- Nie odzywam się do Ciebie. - wymruczał i z powrotem ukrył. Westchnęłam głośno.
- Nie, to nie. Ale właśnie miałam zamiar robić naleśniki. - dodałam melodyjnie i wstałam, udając się do kuchni. Już po chwili usłyszałam za sobą szybki tupot stóp.
Harry rzucił się na mnie z uściskiem, mocząc koszulkę. Próbowałam się z niego wyrwać, ale trzymał mnie za mocno.
- Mówiłem Ci już, jak Cię uwielbiam? - wreszcie odsunął się minimalnie. - Poproszę sześć. - wyszczerzył się i potrząsnął głową, pozbywając się części niechcianej wody.
- Oh, idź już sobie. - mruknęłam i zajęłam się obiecanym śniadaniem. - Która godzina? - zapytałam przez ramię.
Harry usadowił się na blacie i odpowiedział:
- No już 9.
- Możesz obudzić Eric'a?
- Jasne. - zeskoczył i chciał już biec na górę, kiedy mu przerwałam:
- Może coś na siebie założysz? Chociaż koszulkę?
Harry spuścił wzrok na swoje półnagie ciało.
- Ale po co? - wydawał się być zdziwiony moją prośbą.
- To mały chłopczyk. Wyobrażasz sobie, co może opowiedzieć swojej matce jak wróci do domu? Ona wyciągnie własne wnioski. - pokiwałam łyżką przed sobą. Dopiero gdy wypowiedziałam te słowa, dotarło do mnie, że naprawdę tak by mogło być. Wytrzeszczyłam oczy na Harry'ego. Ten parsknął śmiechem i pokiwał głową.
- Pewnie.
- Mówię poważnie! - pisnęłam nadzwyczaj wysoko. Gdyby Jannet pomyślała, że zabawiałam się z Harry'm, jednocześnie "opiekując się" jej synem, miałabym przechlapane..
- Mhm. - pokiwał głową, ledwo powstrzymując śmiech. - Chciałabyś.
Otworzyłam szeroko usta.
- No chyba Ty!
- Właśnie, że Ty! - odparował.
- Ja?! To Ty jesteś niewyżyty!
- Tak Ci się tylko wydaje!
Naszą dziecinną sprzeczkę przerwał cichutki głosik, dochodzący ze schodów.
- Przestańcie się kłócić. - Eric przetarł oczka małymi piąstkami. - Co będzie na śniadanie? - podreptał w moją stronę.
Posłałam Harry'emu groźne spojrzenie i gestami rąk przekazałam, żeby wreszcie się ubrał. Jęknął od niechcenia, ale obrócił się na pięcie i wszedł do salonu po koszulkę. Szybko przeniosłam wzrok na chłopca i uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam.
- Naleśniki. Z czym chcesz?
Maluch zaklaskał rączkami i aż podskoczył w miejscu.
- Z nutellą! Plosieeee.. - wybałuszył na mnie swoje śliczne oczęta.
- No dobrze. - potargałam jego czuprynkę. - Pójdziesz się ubrać? Mama zostawiła Ci rzeczy w plecaczku, który położyłam obok Twojego łóżka. Poradzisz sobie?
- Tak! - odkrzyknął zadowolony, że dałam mu trochę swobody. Zmartwiona podążyłam za nim wzrokiem, gdy biegiem ruszył po schodach. W tym momencie do kuchni wrócił Harry.
- Możesz za nim pójść, proszę? Pomóż mu się ubrać. - moja dłoń odruchowo powędrowała do ust i zaczęłam nerwowo skubać skórki. Brunet widząc to, że naprawdę się martwię, pokiwał spokojnie głową i szybko podążył na górę.


Po udanym śniadaniu, zostawiłam chłopaków samych przy stole, żeby odebrać telefon. Świetnie się dogadywali, a na Harry'ego spędzanie czasu z dzieckiem również wpływało bardzo dobrze. Stawał się coraz bardziej delikatny.
- Jannet? Jedziesz już? - zapytałam do słuchawki, gdy uprzednio zerknęłam na imię dzwoniącego.
- Tak, dokładnie. Będę za 5 minut. - odpowiedziała śpiewnym głosem. Hm, randka się powiodła. - Do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - odparłam krótko i wróciłam do chłopaków, oznajmiając, że za chwilę musimy się rozstać. Poszłam z Eric'iem na górę zebrać jego rzeczy, a Harry'emu kazałam ubrać się w całości. W końcu za chwilę miała tu być pani Ellis.
Rzeczywiście, w przeciągu kilku minut zabrzmiał dzwonek przy drzwiach. Wzięłam chłopca za rączkę i zaprowadziłam pod witrynę. Harry grzecznie podreptał za nami, opierając jedną rękę na mojej talii. Otworzyłam drzwi, by ujrzeć uśmiechniętą Jannet.
- Cześć, kochanie! - zapiszczała i wzięła od razu chłopczyka na ręce. Za jej plecami dostrzegłam czarnego Jeep'a i jeżeli wzrok mnie nie mylił, mężczyznę na miejscu kierowcy. Uśmiechnęłam się szczerze. - Nie sprawiał kłopotów? - spytała od razu kobieta, lustrując nas wzrokiem.
Harry przejął inicjatywę:
- Nie, był bardzo grzeczny. Naprawdę.
- A Tobie jak się podobało? - przechyliła głowę w stronę Eric'a.
- Było super! - malec machnął rękoma. - Mógłbym zostać na dłużeej.. - zrobił nadąsaną minę. Oboje z Harry'm uśmiechnęliśmy się do siebie, szczęśliwi, że podołaliśmy zadaniu.
- To bardzo się cieszę. My już się spieszymy, dlatego tu jest Twoja zapłata, Caroline. - kobieta wręczyła mi kopertę. - Do zobaczenia niedługo. - pocałowała mnie w policzek i pomachała Harry'emu na pożegnanie.
Z ulgą zamknęłam za nami drzwi i oparłam się plecami o witrynę.
- Dziękuję, Haz. Jesteś najlepszy. - przytuliłam chłopaka.
- Nie ma za co. To było całkiem fajne. - uśmiechnął się, ukazując dołeczki w policzkach. - Jak na zajmowanie się dzieckiem, oczywiście.
Zaśmiałam się. Z ciekawości od razu rozchyliłam kopertę. Ujrzałam w niej pokaźną sumę.
- Woah. - szepnęłam.
- Ile tego jest? - Harry wytrzeszczył oczy.
- Wydaje mi się, że teraz wystarczy.
- Na co?
- Na Loui'ego. - mruknęłam.


- Musisz sobie żartować. - od kilku minut Harry cały czas męczył mnie o to, co powiedziałam. Nie chciał dawać żadnych pieniędzy Loui'emu. Nie po tym, co zrobił.
Chłopak usiadł obok mnie, okrywając nas kocem i kładąc na moich kolanach miskę z popcornem. Wziął kilka ziarenek i od razu wrzucił sobie od ust.
- Nie zgadzam się. - warknął. Jednym ruchem pilota wyłączyłam telewizor, czym zmusiłam Harry'ego do spojrzenia na mnie.
- Nie potrzebujemy tych pieniędzy tak jak on. - argumentowałam.
- No i co kurwa z tego? - chłopak obrzucił mnie prawie wściekłym spojrzeniem, na co się wzdrygnęłam. Zauważył to i momentalnie się uspokoił, przytulając mnie mocno. - Naprawdę, Car, nie należy mu się. Nie po tym wszystkim. Zranił Cię. - ostatnie słowa wyszeptał i pocałował mnie w czoło, ponownie przyciskając do klatki piersiowej.
- Spokojnie, Haz. - jak zwykle to zdrobnienie jego imienia podziałało na niego kojąco. - Nic mi nie jest i Louis mnie już zupełnie nie rusza. Chodzi tylko o to.. że naprawdę mimo wszystko nie chciałabym, żeby.. - przełknęłam ślinę. - stało mu się coś złego. Mielibyśmy go w jakiś sposób na sumieniu, wiesz? - mruknęłam, masując napięte łopatki chłopaka. Harry westchnął, odsuwając się i pocierając twarz rękoma.
- To ma jakiś sens. Niech Ci będzie.
Uśmiechnęłam się promiennie.
- Czy to znaczy, że nie musimy już pracować? - szybko zmienił mu się nastrój i teraz szczerzył się wesoło.
- Wiesz.. nie zamierzam rzucać tej pracy. - zachichotałam. - Całkiem dobrze mi płacą! I Tobie radzę to samo. Zajmiesz się czymś przynajmniej. - wystawiłam do niego język.
Jęknął głośno, ale pokiwał nieznacznie głową. Grzeczny chłopczyk.



- Car, ja się chyba stresuję. - zaczął nienaturalnie wysokim głosem Harry. Zacisnął mocniej ręce na kierownicy, a jego wzrok szalał, obejmując ulicę przed nami.
Jechaliśmy na stadion. Dziś odbywał się ważny mecz. Ważny nie tylko dla naszej szkoły i drużyny, ale także Harry'ego. Wiadome było, że na widowni siedzieć będą wyłapywacze młodych talentów i chłopak bardzo chciał przyciągnąć ich uwagę. Oczywiście znakomitą grą na boisku. Niestety to wprawiało go w okropnie nerwowy nastrój.
- Wszystko będzie świetnie. Przecież o tym wiesz. - odpowiedziałam, uśmiechając się do niego pokrzepiająco. Harry pokiwał szybko głową, próbując przekonać samego siebie. Spuściłam wzrok na kopertę na moich kolanach. Dopingowałam dzisiaj Harry'ego i to była nasza okazja, żeby przekazać pieniądze Loui'emu. Wiedziałam, że muszę sobie dać radę, tak jak Harry da sobie radę na boisku.


Trzęsłam się z zimna. Nie spodziewałam się, że będzie tak zimno i założyłam jedynie cienką kurtkę.
Harry odwrócił się do mnie, zdejmując grubą puchówkę z herbem drużyny. Opatulił mnie nią i zniżył głowę do mojego poziomu.
- Idę się przebrać w strój, okej? Będziesz czekać już na trybunach?
Pokiwałam głową i wypuściłam z ust kłębek powietrza. Naprawdę było lodowato. Nie zazdrościłam chłopakom, którzy mieli biegać w krótkich spodenkach. Chociaż kto ich tam wie, im to wcale zdawało się nie przeszkadzać.
Skierowałam się na trybuny, przechodząc jednak wyjściem zawodników. Miałam nadzieję najpierw załatwić sprawę z Loui'm, żeby później już się tym nie martwić.
Znalazłam się na murawie, niedaleko linii boiska. Obrzuciłam wzrokiem grupkę gotowych zawodników. Na moje szczęście (lub nieszczęście) znajdował się wśród nich jeden z koszulką z nazwiskiem 'Tomlinson'. Zagryzłam wargę i zacisnęłam palce na kopercie, którą trzymałam w kieszeni kurtki Styles'a. Niepewnym krokiem ruszyłam przed siebie, przeciskając się między zawodnikami. Po chwili nie było to już konieczne, bo rozsuwali się przede mną, zdziwieni moją obecnością. Uśmiechałam się do nich krzywo.
- Louis? - wychrypiałam, gdy znalazłam się wystarczająco blisko chłopaka. Odwrócił się szybko w moją stronę, zaskoczony. Musiał rozpoznać mój głos. Gdy tylko wbił we mnie te swoje błękitne spojrzenie, zachwiałam się lekko na nogach. Niektóre ze wspomnień dały o sobie znać, ale zacisnęłam pięści i postarałam się wydusić z siebie:
- Możemy pogadać? - wskazałam kciukiem obszar za sobą. Chłopak pokiwał od razu głową i prędko ruszył za mną, nie odzywając się ani słowem.
- Car..? - zaczął pytająco, gdy znaleźliśmy się z powrotem w korytarzu dla zawodników. Uciszyłam go dłonią.
- Nie mów tak do mnie proszę. - odezwałam się o wiele pewniej. - Nie chcę z Tobą rozmawiać… o tym.
Louis zmarszczył brwi, nie wiedząc o co może mi chodzić.
- Chciałabym zacząć od tego, że.. niedawno znów wydarzył mi się niemiły incydent i podejrzewam, że może mieć to związek z Twoimi problemami u.. Waltera - przełknęłam ślinę, a Louis od razu napiął mięśnie. - Dlatego sądzę.. - wypuściłam głośno powietrze. - Sądzę, że w naszym wspólnym interesie będzie, jeżeli uregulujesz swoje długi u niego.
Brunet założył ręce przed sobą.
- Naprawdę przepraszam Cię, Caroline za wszystko. Za wszystko co się wydarzyło i przede wszystkim za to, że zostałaś narażona na takie niebezpieczeństwo. - spuścił wzrok na buty, po czym po chwili z powrotem na moją twarz. - Ale.. ja nadal nie mam pieniędzy. Przepraszam. - wyszeptał.
- Ja.. To znaczy ja i Harry.. - na dźwięk imienia swojego dawnego przyjaciela Louis uważnie zlustrował moją twarz i skrzywił się. - chcemy Ci pomóc. - pisnęłam.
Potrząsnęłam głową. Chciałam mieć to już za sobą, więc szybkim ruchem wyjęłam kopertę z kieszeni i wcisnęłam w dłoń chłopaka, starając się uniknąć jakiegokolwiek dotyku.
Louis wytrzeszczył na mnie oczy i powoli rozchylił kopertę.
- Ja.. - wyszeptał. - To.. to powinno wystarczyć. - spojrzał się na mnie, po raz pierwszy promieniejąc. - Dziękuję, Caroline! - wysapał i niespodziewanie rzucił się na mnie z uściskiem. Jęknęłam i momentalnie odsunęłam się na bezpieczną odległość. Louis skamieniał zupełnie, nie wiedząc jak się zachować.
- Ja przepraszam, ale.. nie mogę. - odetchnęłam i wyminęłam go, wracając na boisko.
- Zawsze byłaś dla mnie za dobra. - usłyszałam szept za swoimi plecami. Skuliłam się i schyliłam głowę, zasłaniając kapturem pojedyncze łzy, które pojawiły się na mojej twarzy.
To było po prostu trochę za dużo.



   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ 

No hejka :) rozdział z jednodniowym opóźnieniem, ale mam nadzieję, że nadrobiłam to treścią.. Dajcie znać, czy tak właśnie jest w komentarzach 
Jak tam wam mijają już ostatnie tygodnie szkoły przed świętami? x

Muszę wam powiedzieć, że test kuratoryjny był okropny :( Zadanie strasznie trudne i nie ma opcji, że mi się uda... ehh :( no szkoda. Natomiast dzisiaj mam imieniny! Yay :) 

Życzę wytrwałości przy lekcjach x

   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆   ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ ★☆ 

4 komentarze:

  1. Aaaaa!!!! O Jezu, ale świetny rozdział! :D No jest po prostu niesamowity!
    Co do testu to nie martw się! ;)
    I oczywiście wszystkiego najlepszego z okazji imienin! :D <3
    Czekam na następny xx
    http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojaaa dziękujęę ღ tak się cieszę!
      no żyje się dalej, jakoś przeżyję, że nie przeszłam dalej :/
      dziękuję misiu! x
      następny mam nadzieję dodać w ten weekend :)

      Usuń
  2. Super rozdzial nie wazne ze z opoznieniem gdybys nie napisala nawet bym nie wiedziala ;) Car dobiera sie do Harry'ego no no xD Akcja z Louis'em troche slaba ale przynajmniej jest napiecie no i juz najchetniej czytalabym kolejny rozdzial ;* wszystkiego najlepszego z okazji imienin no a co do testow to zaczelam sie bac bo ja dopiero za tydzien pisze :/ Ty też sie tam 3maj na lekcjach <3 duzo weny i do nastepnego kochanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. oh :) dziękuję strasznie.
    Car wreszcie wydawała się chociaż przez moment jakaś niegrzeczna, co nie? hahah
    pamiętasz, co Ci mówiłam na temat tej całej akcji z Loui'm :) zobaczymy, jak się wszystko potoczy.. hehe
    dziękuję słońce za życzenia. ja próbne właśnie skończyłam wczoraj pisać i mam nadzieję, że jakoś to.. no poszło.
    next możliwy jutro! xx

    OdpowiedzUsuń